Miało być tak pięknie. Rozwój ekologicznego paliwa, którego koszty użytkowania były niższe od oleju napędowego, wyglądał bardzo optymistycznie. Powstawały nowe stacje, coraz więcej firm inwestowało w wyspecjalizowaną flotę, rozwijał się cały rynek. Również wśród polskich przedsiębiorstw. Skrót LNG, bo o nim mowa, obecnie stanowi jednak w branży transportowej synonim katastrofy.

Przypadek LNG stanowi nie tylko porażkę zwolenników gazu ziemnego. Zapotrzebowanie na transport drogowy wg wszelkich przewidywań będzie rosnąć. Osoby odpowiedzialne za legislację europejską chcą doprowadzić do redukcji a docelowo zakończenia sprzedaży pojazdów spalinowych. Jednak w obecnej sytuacji ciężko będzie to osiągnąć, nawet kolejnymi regulacjami, mogącymi nawet doprowadzić do groźby załamania łańcuchów dostaw na Starym Kontynencie. 

Inne alternatywy dla oleju napędowego to m.in. wodór i prąd. Pojazdy elektryczne mają większe szanse powodzenia wśród aut osobowych. Poza tym wg niektórych prognoz ich całkowite koszty użytkowania (TCO) w transporcie drogowym będą rosły. Wodór stanowi równie niejasną perspektywę. Tymczasem według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, na koniec 2021 było zarejestrowanych ok. 2300 ciężarówek na LNG. Transport Manager podaje, że w obecnej sytuacji mamy do czynienia z ok. 1 mld zamrożonych aktywów.

Trudny rynek transportu drogowego nie potrzebuje kolejnych ryzyk. A zleceniodawcy mają dość podwyżek w innych sferach działania i nie chcą finansować ekologicznych przewozów. –  Mówiliśmy już o nim na komisji sejmowej w połowie lutego tego roku. Od tamtej pory nic nie zostało zrobione, a dramat padających tych firm i ludzi trwa nadal. Dla władzy to tylko statystyki, dla nas ta tragedia ma twarz, imię i nazwisko… Widzimy ból, obok którego nie można przejść obojętnie – mówi Mariusz Frąc, prezes i współwłaściciel MaWo Group.

Czytaj całość na https://www.etransport.pl/wiadomosc,68534,wielka_porazka_ekologii.html