Niemal każdy produkt na pewnym etapie łańcucha dostaw jest przewożony ciężarówkami. Produkcja, usługi, handel, życie prywatne – w bliższym bądź dalszym zakresie mają permanentny związek ze środkami transportu, lokomocji. Najpierw zmiany kwot na fakturach za olej napędowy (i inne paliwa) odczuwają oczywiście przewoźnicy, następnie nadawcy transportu, a wkrótce potem… my wszyscy.

Firmy transportowe poradzą sobie z problemem podwyżek w jedyny możliwy sposób. Koszty paliwa, jak również obciążeń podatkowych, które znacząco uległy zmianie z początkiem 2022 roku, zostaną „przerzucone” na zleceniodawców. Oni z kolei ulokują zwiększone kwoty w swoich produktach/usługach. Tak więc finalnie za podwyżki zapłaci każdy z nas – mówi Mariusz Frąc, prezes zarządu MaWo Group.

Protesty w Europie

O przeciwdziałanie skutkom podwyżek paliw apelują związki przewoźników w całej Europie. Jak możemy przeczytać na portalu Trans.info, Międzynarodowa Unia Transportu zaangażowała się w starania o obniżki podatków i akcyzy paliwa sprzedawanego firmom transportowym. Holenderski związek firm transportowych sugerował, by zmusić klientów do stosowania korekty paliwowej nawet co tydzień, a nie co miesiąc.

W marcu hiszpański sektor transportu przeprowadził strajk, przedłużony zresztą w kwietniu. Przewoźnicy głośno mówili, że jeśli dzisiaj nie zatrzymamy się w ramach protestu, jutro staniemy przez brak wypłacalności. Spowodowało to oczywiście braki w zaopatrzeniu i wstrzymanie/ograniczenie produkcji towarów. Presja wymusiła na rządzie m.in. rabaty w zakupie paliwa dla firm transportowych. Protestowano również m.in. w Czechach i Niemczech, we Francji i Włoszech uniknięto tego rodzaju działań tylko dzięki porozumieniom.

Łańcuchy dostaw w niebezpieczeństwie

Coraz częściej w mediach dedykowanych branży TSL, ale i tych kierowanych do masowego odbiorcy, możemy przeczytać o poważnych kłopotach przewoźników, stających przed widmem bankructwa. Dotyczy to polskich firm, lecz również niemieckich, francuskich… Sytuacja jest niezwykle poważna, bowiem jeśli 1/3 lub „tylko” 1/4 przedsiębiorstw transportowych zostałaby zmuszona do zamknięcia biznesu (względnie ograniczenia działalności), łańcuchy dostaw europejskich i lokalnych zostaną przerwane, a co najmniej bardzo mocno spowolnione.

Co wpływa na cenę paliwa?

Warto wspomnieć o elementach standardowo wpływających na zmiany cen paliw. Obecnie oczywiście najwięcej mówi się o wojnie i próbach uniezależnienia świata od Rosji. Politycy starają się reagować. Przykładowo Stany Zjednoczone zapowiadają największe w historii uwolnienie rezerw ropy. Jak podaje serwis e-petrol.pl, publikujący cotygodniowe komentarze do sytuacji rynkowej, Amerykanów mają wesprzeć pozostali członkowie Międzynarodowej Agencji Energetycznej. Mówi się też o porozumieniu z Iranem w aspekcie zakupu ropy naftowej.

Olbrzymi wpływ na koszty zakupu paliwa ma cena baryłki ropy, choć tutaj złośliwi pewnie dopowiedzą, że zwykle podwyżki widać szybciej na pylonach niż obniżki. Do tego dochodzi sytuacja z kursem dolara – im mocniejszy względem złotówki, tym gorzej dla firmowych (i indywidualnych) portfeli w Polsce. Zresztą, tuż po rozpoczęciu wojny inwazji Rosji waluta amerykańska odnotowała wielki „wyskok”, szczęśliwie chwilowy. Wielką rolę w określeniu wartości kwoty uiszczanej na stacjach odgrywają różnej maści daniny, które trzeba przekazać państwu, np. akcyza. Nie należy zapomnieć o marżach – rafinerii i oczywiście stacji.

Większy problem dla lokalnych przewoźników

Korzystając z usług operatorów kart paliwowych, przewoźnicy otrzymują rabaty, zależne m.in. od wielkości floty. DKV, UTA, BP, Shell, czy Orlen dzięki „plastikom” mają w swoich ofertach również wiele innych usług pozwalających zaoszczędzić. Na przykład umożliwiają płacić za opłaty drogowe w wielu krajach z pomocą jednego urządzenia, pomagają zwrócić VAT itp.

Obecne ceny paliwa szczególnie są dotkliwe dla firm transportowych działających w Polsce. Niemal z dnia na dzień opłaty podskoczyły nawet o 2 złote na litrze, a jak wiadomo, pojazdy ciężarowe zużywają znacznie więcej paliwa niż auta osobowe. – Podwyżki w mniejszym stopniu dotkną przewoźników międzynarodowych. Paliwo w Europie Zachodniej cały czas było droższe niż w Polsce, stąd i stawki za przewóz są wyższe. Nowa rzeczywistość nie jest dla nich niczym strasznym, aczkolwiek nie pozostanie bez znaczenia. Natomiast przewoźnicy krajowi będą mieli z tym faktem dużo większy problem – mówi Mariusz Frąc (MaWo Group).

Specjaliści poszukiwani

Nie zawsze lokalni zleceniobiorcy są chętni, by ich opłaty za przewozy zdecydowanie i szybko wzrosły. Z drugiej strony, już kilka lat temu na konferencji zorganizowanej przez Truck&Business Polska, Marcin Chybiak, kierownik logistyki firmy Walstead powiedział znamienne słowa, że w interesie nadawców leży wspieranie przewoźników. Bo przecież dostarczenie towaru na czas jest niezwykle istotne zarówno dla zleceniobiorcy, jak i zleceniodawcy. Jego wypowiedź dzisiaj nabiera jeszcze większej wagi.

Moim zdaniem największym problemem naszego transportu jest brak specjalistów, którzy w imieniu przewoźników negocjowaliby stawki. Polski transport to MŚP. Z racji rozdrobnienia, nie stanowimy jedności i o podwyżkach stawek nie mówimy jednym językiem, co stanowi korzyść dla zleceniodawców. Firmy transportowe coraz częściej korzystają ze wsparcia profesjonalistów negocjujących stawki w ich imieniu. To znacznie poprawia ich pozycję na rynku i gwarantuje spokojniejsze przejście przez najbliższe, ciężkie czasy – dodaje Mariusz Frąc (MaWo Group).

Plaga złych informacji

Branża transportowa w Polsce została właściwie bez pomocy, bowiem regulacje związane z VAT-em w cenie paliwa nie obejmują przewoźników mających „inne ceny” niż klienci detaliczni. Jak powiedział Tomasz Czyż (ekspert technologiczny branży TSL) dla portalu Trans.info, co do zasady, firmy z branży TSL opierają się na cenach SPOT netto, określanych np. przez PKN Orlen.

W zależności od źródła, paliwo stanowi 30, 40, a nawet więcej procent kosztów transportu. Tak więc zwiększenie stawek zafrachty jest nieuniknione, podobnie jak podwyżki w sklepach, które zresztą mamy okazje obserwować. Branża transportowa przeżywa prawdziwą plagę złych informacji. O ile pandemia w przypadku wielu przedsiębiorców, po początkowych problemach nie dała się aż tak mocno we znaki, o tyle już Pakiet Mobilności zmienia wiele. Polski Ład również wpłynął negatywnie na kondycję branży. A przecież napaść Rosji na Ukrainę to nie tylko błyskawiczny wzrost cen paliw. Dotkliwość stanowi choćby odpływ kierowców, których i tak w całej Europie, w tym także w Polsce, jest znacznie mniej niż potrzeba.

Polska potęga

Moment skumulowania wszystkich podwyżek odgrywa istotną rolę. Przeważnie na koniec roku negocjuje się umowy na kolejne 365 dni. Większość przewoźników nie była w stanie oszacować kosztów zmian, które przyniósł Polski Ład oraz Pakiet Mobilności. Cena paliwa dla wielu będzie przysłowiowym gwoździem do trumny – potwierdza Mariusz Frąc, prezes zarządu MaWo Group.

Aby jednak nie kończyć pesymistycznie – branża transportowa przetrwała wiele zawirowań i jeszcze wiele przeszkód zapewne pokona. Narzekania były od zawsze i choć obecna sytuacja jest szczególnie trudna, wierzymy, że przy rozsądnym zarządzaniu, optymalizacji kosztów transportu oraz korzystaniu z pomocy profesjonalistów, Polska pozostanie europejską potęgą przewozową i naturalnym hegemonem „własnego podwórka”.